Hejka! Troszkę mnie nie było (znowu :/). Ten brak czasu i nadmiar nauki mnie dobija. Powiem wam dzisiaj trochę o zmianach u nas i ogólnie co się działo. Zapraszam!

Walluś zdrów, nawet o dziwo nie kicha! Cud po prostu. Zaczął natomiast bardzo wybrzydzać co do warzyw. Dzisiaj np. na kolację dostał pomidora, paprykę i liście od rzodkiewki...nic mu nie przypasowało! Łaził za mną z nadzieją, że dam mu chyba co innego. No co za prosiak! Druga sprawa, a właściwie sensacja - rewelacja!! Wally pierwszy raz od długiego czasu wyszedł na podłogę. A dlaczego? Bo czekał na jedzenie :D Dosłownie cały siedział na podłodze... Pamiętajmy, że podłogi unikał jak ognia. Nie zdziwię się jak kiedyś wyjdzie do kuchni. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, jak go zobaczyłam. Wiecie, Walluch na podłodze to niespotykany widok...serio.


Dzisiaj jest dzień dziecka (ogólnie to wszystkiego najlepszego dla tych większych i mniejszych - czyli świnek :D). Zapomniałam Wallemu coś dać, więc najlepszy pomysł w 5 min... Paśnik! Zacznijmy od tego, że wcześniej miał paśnik materiałowy. Właził do środka i robił sobie z niego kuwetę - dosłownie. Wywaliłam cały, bo pranie mało by dało... Myślałam chwilę jaki paśnik mu kupić. Nagle wpadłyśmy z mamą na genialny pomysł! Wczoraj mama kupiła kosze do przyczepienia na parapet (trudno wytłumaczyć). Jeden większy, drugi mniejszy. Kratkowany, podobny do paśnika dla gryzoni... I jak myślicie, co z jednym z nich zrobiłyśmy?! Oczywiście, paśnik do klatki :D Haha. Ma zaczepki idealne do naszej klatki, dużo siana się mieści i git. Nie wiem ile kosztuje... Można chyba dostać w Netto jak się nie mylę. Szkoda, że laptop nie wykrywa aparatu mojego, to bym wam zdjęcie wrzuciła! Na necie tego nie znalazłam, więc niestety nie pokaże.

Nie mam siły dzisiaj już więcej pisać. Jest późno więc kończę. W następnym poście może będzie ciekawiej. Dobranoc!