PIGMAS 2017 | SHAGGY NAUCZYŁ SIĘ BAWIĆ PIŁKĄ! KRÓTKIE POGADUCHY (JUTRO FOTY, OBIECUJĘ)
19:19
Hejka!
Dzisiaj nie będę raczej dużo pisać, bo nie ma o czym. Po aparat nie miałam dzisiaj ochoty sięgać nawet, jutro się postaram zrobić mnóstwo zdjęć chłopcom. Ogólnie, co chłopaki dzisiaj porabiali i nadal porabiają? Nie wiem co na nich tak działa, ale strasznie się dzisiaj rozgadali. Gadają jak starsze panie spod bloku, które tylko to mają do roboty :D Hihi. Nie no, ale u chłopców moich to bardzo pozytywne. W nocy urządzili sobie niezłe zabawy chyba, bo zabawki, domek i kuweta na wybiegu ,,podłóżkowym'' były poprzewracane, poprzesuwane i nawet pieniek brzozowy sobie wypchali na dywan. Chcieli chyba, żebym się o niego potknęła... Bałagan niemiłosierny, kochani dbają o Dużą, żeby się nie nudziła. Niech mi ktoś pod choinkę da robota, który będzie codziennie za mnie sprzątać klatkę i wybieg, proszę, bo ja się wykończę przy tych brudaskach :D
W dniu dzisiejszym nastał niby mało niesamowity moment, ale dla mnie osobiście jest powodem do dumy. Dla mnie, właścicielki świń. Mianowicie, jak wiecie Walluś od dobrych lat ma w posiadaniu kulę-smakulę. Od początku załapał o co z nią chodzi, co ma robić i przekonał się bardzo szybko jaka to frajda z pchania wielkiej piłeczki dla kotów, z której magicznie wylatują smakołyki. Jest to jego najukochańsza zabawka, jak zacznie się bawić to go nikt nie oderwie. Shaggy jest przeciwieństwem Wallyego pod względem ogarniania dziwnych wynalazków zwanych powszechnie edukacyjnymi zabawkami dla zwierząt. Nie potrafi się tym bawić, nie rozumie i tylko się cieszy, bo pańcia robi coś śmiesznego z nimi (czyt. próbuję go nauczyć się bawić tymi cudeńkami). Do edukacyjnych planszy jeszcze daleka droga, żeby się połapał w nich, ALE oprócz plansz mamy jeszcze właśnie słynną kulę-smakulę. Początkowo nie rozumiał co z nią trzeba robić. Widział, że wypadają z niej smakołyki, ale trudno mu było pojąć dlaczego i jak ma jej używać, żeby i jemu wylatywały. Słuchajcie, dzisiaj byłam świadkiem historycznej chwili. Shaggy sam z siebie zaczął się bawić piłeczką! Ale w jakim stylu! Trochę wyglądało to śmiesznie, bo zamiast ją spokojnie toczyć noskiem to on całą główką mocno ją pcha :D Nie mogłam powstrzymać śmiechu jak na niego patrzyłam. To takie słodkie, ale i śmieszne zarazem. A jak się świni spodobała ta zabawa, matko. Nie mógł się oderwać. Pchał, pchał i nie chciał przestać. Jak wyleciała trochę za daleko na podłogę, to oczywiście włączyło się mu to samo co Wallyemu - czekanie bez ruchu i obserwowanie kątem oka, czy pańcia już idzie podać piłkę :D
Niestety Wally na razie nie jest zbyt chętny do wspólnej gry w piłkę, woli samotnie, ale myślę, że niedługo się przekona, że gra z kumplem jest równie fajna. W sumie to tyle na dzisiaj. Mnie czeka jeszcze czesanie mopów-świń. Czuję, że jak zwykle będzie walka z Shaggym. Wally zawsze grzecznie leży tylko ten ADHD ma i nie chcę usiedzieć jak go mam czesać. Eh...
Do zobaczenia!

2 komentarze
Pamiętam, jak Milka kiedyś na początku, próbowała wcisnąć cały pysk do kuli-smakuli i w ten sposób wydostać jedzenie :P Teraz w sumie wie jak to robić, ale nie interesuje jej to jakoś specjalnie, czasem sobie tylko trochę poturla ;) Super że Shaggy się nauczył.
OdpowiedzUsuńOjejku :D Głodomorek
UsuńBardzo dziękuję za każdy komentarz!