PLANY NA 2018 ROK - BĘDZIE ZMIANA WYGLĄDU I LINKU?! + KRÓTKIE PODSUMOWANIE ROKU 2017

21:34


Nie będę ukrywać, że jestem cholernie zawalona robotą. W sensie blogami i wszystkim co jest z nimi związane. Wczoraj i przedwczoraj napisałam w sumie chyba 4 posty zapasowe, w tym dwie recenzje książkowe, których wieki u mnie nie było. Nie wiem co mnie tak wzięło, wenę chyba mam po prostu tak ogromną jak jeszcze nigdy. Recenzje napisane, ulubieńcy napisani i nawet opublikowani, teraz tylko skończyć wielkie podsumowanie książkowe roku, postanowienia i plany na nowy rok nie tylko blogowe i książkowe oraz zacząć powolutku szykować specjalny, jedyny w historii mojego blogowania post (oczywiście książkowy), który wymagał nie tylko ode mnie sporej pracy, a dokładniej pisania... Nie będę jeszcze zdradzać, dowiecie się 31 grudnia, ewentualnie 1 stycznia 2018r. :D Ostatnie dni tego roku są dla mnie mega stresujące, pracowite, bo jak widać posty muszę pisać jak robot, żeby wszystko pojawiło się jeszcze w grudniu, po za recenzjami, bo ich już absolutnie nie wcisnę do mojego grafiku, który pęka w szwach. Pierwszy raz w życiu coś takiego mam na koniec roku, tyle pracy, serio. A bloguję już ponad 3 lata, niedługo będą 4 w lutym dokładnie. I nadal mi się to nie nudzi, nie mam zamiaru tego porzucić, głowa mi pęka od nadmiaru pomysłów na nowe posty... Prowadzenie blogów to po prostu coś czego od zawsze szukałam, ale nie wiedziałam czym to jest dokładnie. Teraz wiem :* Warto robić w życiu to co się kocha i mieć pewność, że będzie się wkładać w to całe swoje serce. Jako że na drugim blogu podsumowania są nieodłączną częścią, tak samo plany, postanowiłam coś podobnego zrobić tutaj, wiecie blogi powinnam w miarę równo traktować :D Tutaj będzie ta różnica, że plany i podsumowanie piszę w jednym poście, na drugim blogu rozbiłam to na dwa posty (no... mniej więcej).


Zaczniemy od planów i postanowień blogowych, na końcu króciutko podsumuję przemijający już rok. Jakie zmiany tutaj zajdą (mam nadzieję, że się uda mi to zrobić wszystko, trzymajcie kciuki)?

1. Nowe logo - najważniejsze! Teraz jeszcze jest z Pigmasów, przynajmniej jak to piszę to jest. Nie zmieniam go jeszcze, bo nie mam za bardzo na nowe logo koncepcji, muszę sobie rozplanować jaka czcionka będzie i inne takie szczegóły dość ważne. Ale pewien lekki zarys w głowie mam, tylko muszę to przenieść do programu graficznego i tam dopieścić :D
2. Zmiana szablonu - następna ważna sprawa. Aktualny szablon mi się nie podoba ze względu na to, że wolę styl kafelkowy, ale nie w całości, czyli najnowszy post jest wyróżniony i ma normalny, duży rozmiar, a pod nim kafelkowo układa się reszta postów. Na drugim blogu coś w tym stylu już mam, ale nie jest to nadal dokładnie to o co mi chodzi, dlatego nadal szperam i szukam mojego ideału.
3. Przyłożenie się bardziej do serii postów (Piggy Inspirations, Polecajki, Pisane świńskim pazurem). Pojawiają się nieregularnie, chciałabym jakoś to uporządkować, tylko nie wiem czy uda mi się trzymać schematu. Polecajki niby pojawiają się w niedzielę, ale nie w każdą, więc to na pewno bym musiała sobie również dopilnować.
4. ZMIANA LINKU! - nie podoba mi się aktualny adres mojej strony, masakra jakaś jednym słowem. Nie oddaję to w ogóle tego co na blogu się dzieje. Caviowe Pogaduchy to piękna, oryginalna, moja autorska nazwa i to ona powinna służyć równocześnie jako adres. caviowepogaduchy.blogspot.com brzmi o niebo lepiej niż prosiaczki-cudne-zwierzaczki.blogspot.com. Boję się jednak jednego - że ludzie nie będą trafiać na mojego bloga już, bo wchodząc na stary adres pojawiać się będzie, że blog nie istnieje... Jak to zrobić? Jak pomóc ludziom znajdować mój blog pod nowym adresem? Czytają mnie nie tylko Polacy, wiele osób przychodzi z zagranicy i to nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale nawet m.in. Francji, Niemiec, a nawet Hiszpanii czy choćby Rosji. Ludziom nieznającym Polskiego by było o wiele łatwiej ogarnąć taki krótki adres. Muszę myśleć o wszystkich, z resztą, dla Polaków to również będzie duże ułatwienie. Pomińmy fakt, że ten link będzie ładniej wyglądać w ogóle... :D Tylko właśnie boję się tego, że może być problem z odnajdywaniem bloga. Jak ktoś wpisze Caviowe Pogaduchy po prostu, to może nawet uda się wleźć na bloga z nowym adresem, co nie? Może ktoś to ogarnia bardziej niż ja i wie jak to wszystko zrobić? Mi się wydaję, że na Bloggerze nie da się zrobić tak hop siup przekierowania, powiem więcej - chyba w ogóle się nie da zrobić, ale nie dam sobie ręki uciąć.
5. Zrobienie kolejnego Pigmas - pokochałam to pisanie codzienne i żałuję, że tylko raz w roku coś takiego robię... Może uda mi się w 2018 roku zagospodarować jakiś luźny miesiąc np. w wakacje i pisać codziennie podobnie jak w grudniu? Cieszylibyście się? Byłoby to ciekawe doświadczenie no i przy okazji udoskonalanie swojej organizacji, ogarniania wszelakich rzeczy i ćwiczenia zdolności pisarskich, które polepszają się u mnie z roku na rok.
6. Wspólna sesja w trójkę - robiłam już sobie domową sesję zdjęciową z Wallym. Wyszła cudownie. Teraz wypada zrobić w trójkę, co nie? Nie wiem tylko jak będę klikać jak dwie ręcę będą zajęte świniami... Znajdę sobie kogoś do pstrykania, już nawet wiem chyba kogo w to wpakuję...

Teraz chciałabym krótko podsumować rok 2017. Był on najlepszym w historii okresem w moim życiu dotychczas. Działo się tak wiele, tak dobrych rzeczy doświadczyłam, nawet coś dobrego zrobiłam. Na pewno o tym cudownym roku zadecydowało założenie mojego drugiego bloga - Klaudia Hrynczyszyn. Nazwa jest tak zwykła i tak prosta, że szok :D Nie miałam na nią pomysłu kurna chata i uznałam, że moje imię i nazwisko może być dopóki nie wymyślę czegoś naprawdę odjazdowego. Na razie jak widać nie wymyśliłam i dlatego jest taka nazwa a nie inna. Ale dam sobie czas, tak samo jak dałam sobie czas z tym blogiem. Najpierw było jakieś Ty też pokochaj świnki morskie czy jak to tam szło, a teraz są piękne, jedyne takie w Polsce Caviowe Pogaduchy (wcześniej były w ogóle Świnkowe Pogaduchy, brrr). Tak więc założenie drugiego bloga o konkretnej tematyce książkowej było przełomem w tym roku. Miałam tyle podejść, próbowałam pisać o modzie, potem o wszystkim co w głowie miałam, nawet miałam podejście z jakimiś przemyśleniami, aż pewnego dnia sobie pomyślałam ,,Rzucam to, robię sobie kilkumiesięczną przerwę, zostaję tylko na świnkowym blogu''. Minęły te miesiące i były one najlepszym czasem który mnie mógł spotkać przed podjęciem decyzji finalnej o moim dalszym blogowaniu ,,dwubiegunowym''. Uświadomiłam sobie, że książki to jest to o czym będę z sercem i przyjemnością pisać tak jak piszę o świnkach. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez moich blogów, mimo że są dwa nie czuję się przemęczona, nauczyłam się je godzić i gospodarować w miarę czas tak, żeby pisać na jednym i na drugim.

Co ważne 2017 roku jeszcze było? Działalność na YouTube, a dokładniej moje nagrywanie i niespodziewane zniknięcie. Nagrywałam coś tam sobie, może i tak, subskrypcji nawet sporo się uzbierało. Ale w pewnym momencie robiłam to wszystko z przymusu. Zmuszałam się, żeby wziąć ten durny aparat i nagrać filmik, do którego robiłam niejedno podejście. W końcu zrozumiałam, że YouTube nie jest dla mnie, blog jest mniej stresujący i pisząc czuję satysfakcję. Nie było tego przy nagrywkach. Nie czułam absolutnie żadnej satysfakcji, nie cieszyło mnie to. Kiedy filmiki jeszcze były, tylko po prostu nie dodawałam nic nowego, codziennie męczyły mnie komentarze ,,Czemu nie nagrywasz?'', ,,Kiedy nowy filmik?'', ,,Wstaw coś, proszę!''. Wiecie jakie to było denerwujące? Na blogu staram się mieć jak najlepszy kontakt z wami, czytelnikami niezależnie czy piszącymi z anonima choćby. Czytelnicy to też ludzie i wypada im odpisać, chyba że jest to coś nie na miejscu to od razu usuwam i nawet tego nie ciągnę. Na YouTube niestety, ale zdarzały się bardzo często komentarze dzieciaków, które starały się mnie hejtować w śmieszny w sumie sposób, pisząc jakieś durnoctwa, które przestałam po krótkim czasie kompletnie czytać. Nie przejmowałam się nimi, jedynie zastanawiało mnie czy w realnym życiu byliby w stanie powiedzieć niektóre rzeczy człowiekowi. Pewnie nie. Filmiki usunęłam całkowicie dość niespodziewanie, nie wybrałam specjalnego dnia ani godziny. Raz dwa i po krzyku. W milczeniu opuściłam YouTube i obiecałam sobie, że nie wrócę do tego, chyba że z porządnym sprzętem i zdolnościami przeciętnymi do nagrywek ;)

Było w moim życiu jeszcze kilka momentów, które zadecydowały o tym, że 2017 rok jest najlepszym do tej pory. Co mam dokładnie na myśli? Najwspanialszy dzień przyjaciela spędzony z moją przyjaciółką, z którą z okazji tego (nie)święta zamiast iść na pizzę, której obie nie jemy za bardzo albo iść na spacer na którym po kilku minutach byśmy narzekały na życie jak to my, poszłyśmy na koncert Mesajah! To był najlepszy dzień ever. Spędziłyśmy bardzo miło czas, bawiłyśmy się świetnie, a przynajmniej tak mi się wydaję. W tym roku również pierwszy raz się trochę bardziej usamodzielniłam i załatwiłam całkowicie sama szkołę średnią. Zawoziłam przez całe wakacje papiery, jestem z siebie dumna jak nie wiem co, bo na co dzień jestem raczej pierdołą taką trochę i do ludzi się boję odezwać, więc był to mój niemały sukces. To co będę jeszcze miło wspominać to oczywiście najwspanialsze w moim życiu pierwsze wakacje za granicą! Skandynawia to coś co marzyłam zobaczyć. I zobaczyłam. Wprawdzie tylko część, ale udało się. Na blogu możecie przeczytać relację z mnóstwem zdjęć. Następny mój cel to oczywiście będzie Norwegia, ale to dość odległe marzenie jak na razie. No i na pewno bardzo dobrze będę wspominać to, że szczęście się do mnie ogromnie uśmiechnęło. Chodzi oczywiście o konkursy książkowe. W ciągu tego roku udało mi się wygrać aż 6 książek + jedną przepiękną zakładkę wykonaną przez Tojko, dokładnie tę z kubeczkiem <3

Ostatnia rzecz z tego roku, która wydarzyła się miesiąc temu i była dosłownie najwspalaniszą chwilą w 2017r. to druga świnka. Tak, tak, tak! Marzenia się spełniają ludzie, nawet moje prawie że nierealne. Przestałam prosić, pytać, błagać, starać się i samo przyszło. Zawsze chciałam mieć kolegę dla Wallyego, ale nie bo nie. Pod koniec października mama zrobiła mi niespodziankę, której się nie spodziewałam i początkowo nie chciałam w to uwierzyć. ,,Jak to druga świnka?!''. Tak to :D Hihi. Adopcja bardzo pozytywna, łączenie niesamowicie na luzie. Fajnie się patrzy na takie dwa grube biegające mopy. Fajna jest świadomość, że właśnie zrobiło się coś dobrego dla swojego mniejszego przyjaciela. Że dało mu się coś tak małego, ale za razem wielkiego. Shaggy to tak śmieszne zwierzę, masakra. Miziak okropny, podobnie jak Wally, chociaż ta gnida jeszcze bardziej się do mnie przylepia. Kocham ich nad życie, wypełniają teraz oboje moje serce całkowicie. Walluś już coraz bardziej akceptuję kolegę, znaczy od początku go akceptował, ale chodzi mi o to, że coraz bardziej się do niego przekonuję i nie ucieka aż tak często gdzie pieprz rośnie jak widzi Shaggyego. Jestem z niego dumna.

Boże, miało być krótko a wyszło jak zwykle. Można było się tego spodziewać po mnie. Długo mi zajęło to pisanie, późna godzina, a przede mną jeszcze tyle pracy. Kończenie wpisu na drugim blogu, powoli pisanie specjału książkowego. Chyba szybko spać dzisiaj nie pójdę :D Do zobaczenia!

[Zdjęcia poniżej zostały zrobione na szybko wczoraj telefonem, stąd ta słaba jakość]





You Might Also Like

2 komentarze

  1. Jest taki blog, julalou.blogspot.com. Starym linkiem do tego bloga było julalou-bloguje.blogspot.com. Teraz,jak wpiszesz dawny link to przekieruje cię na aktualny. Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale się da. Nie mogę się doczekać realizacji tych wszystkich planów, mam nadzieję, że ci się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, czyli jednak jest możliwe! Poszperam na jakichś forach, może ktoś wie jak to dokładnie zrobić.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz!