WIZYTA PRZED ADOPCYJNA - CZY JEST SIĘ CZEGO BAĆ?
10:13
Człowiek zazwyczaj boi się tego co jest mu nowe, nieznane, nie wie czego się spodziewać i czego powinien się tak na serio obawiać. Nie ukrywam, że stres lekki miałam przed wizytą. Co ja gadam. Nie lekki! Stresowałam się jak nie wiem co. Była to nowa sytuacja dla nas i choć naczytałam się, że przecież to nie jest nic strasznego, na ścięcie głowy nie pójdziemy, to i tak jakieś niewyjaśnione, niezidentyfikowane obawy z tyłu mojej głowy się toczyły. Warunki wymarzone dla dwóch świnek, żywienie odpowiednie, opieka weterynaryjna zapewniona, a miłość do świnek większa niż moje 165cm wzrostu :D No po prostu wszystko dobrze, więc skąd ten cały stres i obawy? Pewnie stąd, że było to coś nowego, czego nigdy nie przechodziłyśmy, a przed nowymi sytuacjami stres u mnie jest nieodłączny. Moje drugie imię to Stres...
Sukcesem wielkim na pewno było to, że nasz adopciak nie był wcale daleko od nas. Na tym nam właśnie zależało - żeby nie musiał znosić Bóg wie jakiej długiej podróży gdzieś z drugiego końca Polski. Wiem, że i takiego prosiaka daleko będącego by się dało jakoś ogarnąć, ale jak znalazłam blisko siebie przystojniaka to co będę kombinować? Shaggy (znany również jako Lesio) od razu wpadł mi w oko. Szukałam, szukałam, aż natrafiłam na wątek dwóch panów, którzy dość długo już czekali na domki. Zobaczyłam tylko tego kudłacza i mówię - to jest to! Pysio, jego współlokator był równie piękny, słodziak taki że masakra, ale zdecydowałam się na Leśka vel Shaggyego vel Kudłatego :D Nie wiem do końca dlaczego w sumie. Może dlatego, że jest strasznie rozczochrany, włochaty i skojarzył mi się kolorystycznie z Wallym, bo jak był młodszy to miał równie jasny blond i czerń gdzieniegdzie. Mama jak tylko zobaczyła zdjęcia Shaggusia, była zachwycona jak nigdy. No zakochała się od pierwszego wejrzenia, co tu więcej pisać.
Z formalności przed wizytą było jedynie ustalenie dnia i godziny spotkania. Wszystko wszystkim pasuje? No to pora na zawitanie w nasze skromne progi DT i nowego członka rodziny! Shagguś przyjechał od razu w ramach WPA, myślę, że sensu by nie miało jeżdżenie dwa razy. Za jednym zamachem najlepiej się wszystko robi, spokój później jest. Zakopany w sianku prosiaczek, trochę wystraszony przybył i został już na dobre u nas. Ale chwila, zanim został musiał się odbyć mini wywiad. Weterynarz, żywienie, klatka minimum 100cm i inne takie. Chwila i po sprawie. Nawet czasu nie było, żeby herbatkę zaproponować (przepraszam, hihi :D). Po wywiadzie oczywiście podpisać należało dokumenty. Tym już zajęła się moja mama, z racji że nie jestem jeszcze osobą pełnoletnią.
Cała wizyta była czystą przyjemnością. Na przyszłość wiem, żeby się nie stresować przed takimi wizytami, bo przecież wolontariusze, Domy Tymczasowe to zwyczajni ludzie, jak ja, ty, wy, oni. Nikt nikomu nie będzie przekopywać domu, nie będzie zaglądać w kąty jeśli ktoś się tego obawia. Tu chodzi tylko i wyłącznie o dobro świnek. Trzeba sprawdzić, czy klatka będzie odpowiednia, czy pokój jest odpowiednio zabezpieczony itd. Po coś ta wizyta jest, prawda? Stowarzyszenie Pomocy Świnkom Morskich zwierzątek byle komu nie wyda, stąd się bierze m.in. wywiad czy umowa, ale uwierzcie, że nic przyjemniejszego od tego was nie spotka w całym tym tłoku załatwiania. A nie, chwila! Spotka was - nowy członek rodziny, czyli świnka morska!
Cała wizyta była czystą przyjemnością. Na przyszłość wiem, żeby się nie stresować przed takimi wizytami, bo przecież wolontariusze, Domy Tymczasowe to zwyczajni ludzie, jak ja, ty, wy, oni. Nikt nikomu nie będzie przekopywać domu, nie będzie zaglądać w kąty jeśli ktoś się tego obawia. Tu chodzi tylko i wyłącznie o dobro świnek. Trzeba sprawdzić, czy klatka będzie odpowiednia, czy pokój jest odpowiednio zabezpieczony itd. Po coś ta wizyta jest, prawda? Stowarzyszenie Pomocy Świnkom Morskich zwierzątek byle komu nie wyda, stąd się bierze m.in. wywiad czy umowa, ale uwierzcie, że nic przyjemniejszego od tego was nie spotka w całym tym tłoku załatwiania. A nie, chwila! Spotka was - nowy członek rodziny, czyli świnka morska!
Jeśli się czegoś nie wie, nie jest się czegoś pewnym to warto pytać, bo kto pyta nie błądzi ;) Ja tam przed wizytą smsy pisałam odnośnie m.in. mycia klatki, bo nie mogłam tego trochę ogarnąć, bo jak wiecie nie mamy zwykłej klatki tylko zrobiona jest z kojca, nie ma kuwety, więc nie byłam pewna, czy po umyciu i wysuszeniu mam ją rozkładać od razu jeszcze przed wizytą czy dopiero po. Oczywiście moje wątpliwości zostały rozwiane.
Podsumowując i odpowiadając na pytanie z tytułu posta - nie ma się czego obawiać! Krzywda się nikomu nie dzieje w czasie wizyty, wręcz przeciwnie. Sama przyjemność. Jeśli jednak jesteście ludźmi podobnie jak ja, stresującymi się wszystkim, polecam zaparzyć sobie meliski ;) No stress jak to ktoś tam mi zawsze mówił. Jeśli macie za sobą WPA to dajcie znać jeśli macie ochotę, jak u was to przebiegło, czy się stresowaliście itd. Ja będę tę wizytę bardzo dobrze wspominać i mam nadzieję, że spotka mnie w przyszłości jeszcze nie jedna taka przyjemność, a może nawet sama będę kiedyś po ,,drugiej'' stronie, nie jako przyszły właściciel a wolontariusz? Kto wie, kto wie :D
1 komentarze
Ja tam chciałabym stresować się przed WPA (w sensie żeby ją mieć). Niestety moi rodzice raczej nie zgodziliby się na tą wizytę, zresztą nie tylko moi - ostatnio moja koleżanka z podstawówki kupiła dwie(przynajmniej tyle) świnki, bo jej rodzice nie zgodzili się na adopcję? :( Dlaczego? Bo bali się WPA, że im obcy będą chodzić po mieszkaniu. Ten post zdecydowanie powinni przeczytać wszyscy, którzy boją się WPA.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za każdy komentarz!