Nieszczęścia chodzą parami, dosłownie - poznajcie go! I przy okazji o naszej różnorodności słów kilka

09:49

Szybki początek

Nieszczęścia chodzą parami. Ciąg nieszczęść mnie dotknął, wczoraj głęboko przecięłam kciuka i teraz wnerwiam się tylko na to, że czuję jak wszystko pulsuje. Poza tym Wally... Jak ma się coś walić to wszystko, co nie? Ale pogodziłam się ze stratą, panuję nad emocjami i wiem, że już tego nie zmienię, to po prostu koniec. Przejdźmy do sedna.

Nasza różnorodność - wasze zrozumienie

Denerwuje mnie najbardziej brak zrozumienia ze strony ludzi. Wiem, że wy doskonale mnie zrozumiecie w tym, że opłakiwałam Wallyego bardziej niż gdyby to był człowiek. Jesteśmy jedną wielką rodziną, tak was traktuję, jesteśmy różni, pochodzimy z różnych krajów (co widzę od kuchni i jestem zaskoczona) i mówimy w różnych językach. Mogę powitać nie tylko Polskę, ale i Rosję, Niemcy, Francję, Holandię, Hiszpanię, Irlandię, Stany Zjednoczone i naprawdę wiele więcej. Jesteśmy z całego świata. I wam wszystkim, chociaż tłumacz pewnie przekręca słowa, po prostu dziękuję za to, że tu wchodzicie. Że mamy ponad 165 500 wyświetleń (już!). Za to, że prawdopodobnie mimo różnic, łączy nas pasja do zwierząt, a dokładniej świnek morskich.

Od niego się zaczęło


Wszystko zaczęło się od Wallyego. Od tej małej kluseczki, która odmieniła moje życie, całą mnie i życie innych ludzi. Przeżyłam najpiękniejsze 6 lat swojego życia i tak naprawdę, chcę żebyście wiedzieli, że nigdy, absolutnie nigdy, nie byłam tak szczęśliwa jak przez te lata. Nikt przez całe moje życie nie sprawił niczym, że byłabym aż tak szczęśliwą osobą, to potrafił tylko Wally. Dużo mnie nauczył, pokazał czym jest uczucie miłości, szukanie pozytywów w wielu sprawach, radość z błahych rzeczy i nie poddawanie się głupiemu gadaniu niektórych.

Po prostu pokazał mi, jak żyć. 

I jak kochać... A miłość wiąże się z cierpieniem, dlatego pokazał mi także co to znaczy cierpienie, chociaż wiem, że wcale tego nie chciał. Taka jest kolej rzeczy, tyle. Tak, właśnie teraz lecą mi łzy, sama u siebie wywołuję tym pisaniem takie emocje. 


Poznajcie go!

Może już przejdę do tego, co dla mnie i dla Shaggyego było najważniejsze, czyli do nowej świnki! Nie wiem, czy macie tego świadomość, ale dzielenie się takimi wieściami, tymi lepszymi jak i gorszymi, ukazywaniem swoich ukrywanych przed większością ludzi w realu emocji i odczuć, ma dla mnie ogromne znaczenie i mimo, że potrafi być momentami trudne, staram się być szczera w tym co piszę. Zawsze, nie ważne czy piszę o herbacie czy o śmierci. Pokazanie wam nowego członka rodziny, jest czymś niesamowitym. To mój krok w pokonaniu przeszłości, która mimo, że wciąż wywołuje ból, przypomina największą moją stratę pod postacią Wallyego, jest takim troszkę zamknięciem tego co się stało, a raczej co musiało się kiedyś w końcu stać. 

Nie wiem, czy wami też targają teraz jakieś emocje, kiedy to wszystko czytacie, ale mam nadzieję, że tak, chociaż w jakimś minimalnym stopniu. Żeby było już pozytywnie, żebyśmy mogli zacząć razem nowy rozdział, wyruszyli w kolejną podróż pod postacią świnek morskich, postów tutaj o nich, poznajcie go. 

Oto Lucky.


Świnka adoptowana ze Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim, kolejny adopciak w naszym ludzko-świnkowym stadzie. Lucky jest znany również jako Vesuvio, więc można używać imion naprzemiennie. Długo czekał na domek, nie rozumiem nadal dlaczego. Jednak trafił do nas, w końcu znalazł swoje stałe miejsce, gdzie ma kolegę u boku i ma do kogo się przytulić, z kim pogadać. Jest takim pieszczoszkiem, że nie da się tego opisać słowami. Dość nie ufny, wycofany, ale pracujemy nad tym i jest coraz lepiej. Dla mnie, jest wcieleniem Wallyego. Niektóre jego zachowania są wręcz identyczne jak u Wallusia, czyli choćby ,,obrona'' przed Shaggym przednimi łapkami :) Samo to przytulanie, dawanie się głaskać dosłownie wszędzie, małpowanie trochę Shaggyego to również zachowania, które zapamiętałam w Wallym.







Wypełnił pustkę, tą w klatce jak i naszych sercach. Sam Lucky jest po stracie kolegi, więc wracając do początku - nieszczęścia chodzą parami, tylko tutaj uznajmy to za pozytyw, bo i jeden i drugi jest po odejściu jednego z kompanów i pod tym względem, dobrali się, myślę, że nieprzypadkowo. Łączenie było bezproblemowe, relacja jest idealna (odpukać w niemalowane) i widać gołym okiem ich bliskość do siebie, wręcz miłość. Cieszę się, że trafili akurat na siebie, to musiało być przeznaczenie, ja w to wierzę. Wally wrócił w innym futerku, znów grubiutki i miziasty. Czy tak właśnie nie miało być?








You Might Also Like

4 komentarze

  1. Dokładnie rozumiem co czujesz :(. Wally na pewno jest Ci wdzięczny za wszystko co dla Niego zrobiłaś, za miłość, dom. Zawsze pozostanie w mojej pamięci mimo iż nie poznałam Go na żywo to dzięki temu blogowi czuję jakbym spędziła ten czas razem z Wami, emocje te dobre i złe przeżywałam z Wami. Cieszę się, że Lucky trafił do dobrego i kochającego domu. Życzę Wam wszystkim zdrowia i szczęścia ;*. Dla Chłopaków kilo ogórka dodatkowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! To jest niesamowite, czuć bliskość przez Internet, ale możliwe jak najbardziej :*

      Usuń
  2. Cieszę się, że wszystko tak gładko poszło. W dodatku piękna świnia Ci się trafiła!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz!