Odszedł. Już na zawsze.

23:19

Skończyło się jego cierpienie, zaczęło moje. Jestem rozdarta, nikt nie wie jak bardzo. Nikt nie byłby w stanie sobie wyobrazić tego co teraz czuję.

10.04 odszedł. Już na zawsze. Nigdy go nie przytulę, nie wezmę na ręce, nie pogłaszczę. Już nigdy.


Dostał drgawek, ślinotok, paraliż łapek, zapadnięte oczy. Wiedziałam, że to koniec. Po kilku minutach byłam u weterynarza. Do ostatnich chwil miałam iskierkę nadziei. 

Nadal w to nie wierzę i nigdy to się nie stanie. Nigdy. To działo się tak szybko. Dlaczego teraz? Dlaczego ktoś postanowił go zabrać mi tak szybko? Wiem, że już cierpiał. Nadczynność tarczycy, bolące ząbki, szmery nad sercem... To się skumulowało.

Tego dnia dziwnie się zachowywał. Chodził za mną, ale odwracał się ciągle tyłem, był inny. Byłabym w domu po 15, ale wyjątkowo przyszłam po 14. Chwilę po 15 usłyszałam hałas w pokoju obok. Coś mnie pchnęło, żeby iść zobaczyć. Najbardziej przerażający widok w moim życiu. Był na ziemi, próbował do mnie przyjść, czekał z tym na mnie, ja to wiem. Shaggy nie wybiegł, bo chciał z nim być do samego końca... Tak jak ja.

To była trudna decyzja. Zastrzyk, który zmienił wszystko. Przez cały czas patrzyłam tylko w jego oczka. Chciałam zapamiętać jak najwięcej. Nie obchodzili mnie lekarze, ani razu na nich nie spojrzałam. Głaskałam go, przykryłam kocykiem i czekaliśmy w ciszy. Usłyszałam tylko słowa ,,Przykro mi. Wiem, jak bardzo pani dbała o Wallyego i kochała go". Tylko to słyszałam, nic innego nie potrafiło do mnie dotrzeć. To najgorszy dzień w całym moim życiu. Świat mi się zawalił. 

Wiem, że będzie mu tam dobrze. Jest teraz znowu młodą, zdrową, grubiutką świnką, która ma pod dostatkiem jedzonka, innych świnek i co najważniejsze, jest tam bezpieczny. Czuję, że jest tam również kochany przez aniołki. We mnie będzie zawsze i jeden dzień dłużej. W moim sercu. 

Shaggy nie okazuje smutku. A to dlatego, że wyczuwa co się szykuje. Już w niedzielę kogoś przywitamy. Ale to dopiero zobaczycie... 

Dosłownie na drugi dzień ktoś spadł nam z nieba. Głaz, nie kamień, tylko wielki głaz spadł mi z serca. W moim sercu jest miejsce, jestem na to gotowa. Już niedługo.

Moje słońce. Jego ostatnie zdjęcia. Przy okazji, dziękuję wszystkim, każdemu z osobna. Za wieloletnie wsparcie, życie z nami... Dziękuję za wszystko, po prostu. Przygoda nasza się nie kończy, ona wciąż trwa.







You Might Also Like

5 komentarze

  1. Bardzo, ale to bardzo, ogromnie mi przykro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śledzę bloga od samego początku i dalej nie mogę w to uwierzyć �� bardzo mi przykro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogę uwierzyć, mimo że już emocje opadły i staram się pogodzić z tym.

      Usuń
  3. 56 year-old Technical Writer Bernadene Bicksteth, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like Chapayev and Geocaching. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Alfa Romeo 8C 2300 Castagna Drop Head Coupe. tutaj

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz!