WALLY DOSTARCZYŁ MI NIEZŁEJ ADRENALINY...

17:08

,,Będą często posty, obiecuje". Ta, obiecanki cacanki. Po co ja to piszę skoro wiadomo, że kolejny post będzie za pół wieku. Ah... Mam jakieś tam pomysły na posty, ale żeby siąść i je w końcu napisać to nie mam siły. Zajmuję się drugim blogiem, piszę tam bardzo często, a tutaj raz (góra 2) na miesiąc. Tak nie może być! Muszę się jakoś zmotywować, bo jest was już tak bardzo dużo (widzę po wyświetlaniach i wejściach), że przyznam szczerze, że jakieś 2 lata temu (a nawet niedługo 3) nie przyszłoby mi do głowy, że zwykły blog o świnkach może przerodzić się w coś takiego :) Niesamowite jest, że niektórzy zapraszają mnie nawet do znajomych na Facebooku... Trochę przerażające, a zarazem miłe. Mam w planach udoskonalić bloga, zmienić wygląd etc. Mam nadzieję, że mi się to uda ;) Dobra, koniec tego nudnego gadania. Co tam słychać u Walluchy? Powiem wam, że to małe świństwo (dostał takie nowe przezwisko odemnie), na prawdę chcę żebym szybko się wykończyła i wpadła w depresję. Jakiś czas temu dziwnie się zachowywał. Skrótowo mówiąc, stał się bardzo osowiały. Siedział ciągle w domku, jadł tylko zieleninkę, a resztę warzyw zostawiał. Pomyślałam, że po prostu mu się już przejadły (często u niego tak bywało). Co dałam mu rano, leżało do wieczora. Na kolację dostał marchewkę, pomidorka i papryke (pamiętam, bo zawsze mu daje to zestawienie). Rano patrzę, warzywa nie tknięte kompletnie. Dałam śniadanko, znowu zjadł tylko zieleninkę. Myślę ,,Boże, chyba jest chory". Śpieszyłam się do szkoły, ale uwierzcie że strasznie się bałam go zostawić. W szkole miałam totalnego doła, beczeć mi się chciało. Nie mogłam się skupić na nauce, bo ciągle myślałam czy Wally tam w ogóle żyje. Przyszłam ze szkoły, nawet nie wybiegł mnie przywitać. Zrobiłam zadania etc. i postanowiłam wziąć go na łóżko. Troszkę ze mną poleżał, pospał i musiałam go odłożyć do klatki (wiadomo z jakiego powodu). Stał się cud! Wally zaczął normalnie biegać po klatce i coś tam sobie gadać. Niby nic, ale ja tak się ucieszyłam! Kamień z serca (a nawet głaz). Zaczął jeść normalnie - to było najważniejsze. Normalnie ta mała świnia lubi mnie doprowadzać do zawału na miejscu. Boże, czemu? Teraz aktualnie śpi odziwo w transporterku. Mój kochany, grubiutki rogalik :D Hihi. Także dostarczył mi w ostatnim czasie niezłej adrenaliny. Nie zrobiłam mu zdjęć żadnych konkretnych, ale pokaże wam jak sobie leżał u mnie.



Do zobaczenia, pozdrawiamy!

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Wallik,kto Cię będzie karmić jak mama zwału dostanie?
    A wygląd cudny *.*

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz!